czwartek, 27 września 2018

Kempingi w Szwecji, czyli tanie nocowanie


Ponieważ nasze szwedzkie wakacje miały być tanie, zabraliśmy ze sobą namiot. W Szwecji obowiązuje prawo publicznego dostępu, zgodnie z którym można się rozbić wszędzie oprócz rezerwatów przyrody. Należy przestrzegać zasady: "Nie przeszkadzaj i nie niszcz!" Fajna opcja, jednak na wyjeździe z dziećmi woleliśmy skorzystać z kempingów, które posiadają zaplecze sanitarne :) Poza tym planowaliśmy nocować w jednym miejscu 2-3 noce, by nie tracić codziennie rano i wieczorem czasu na rozbijanie i zwijanie namiotu.  Jak wyglądają szwedzkie kempingi?





Pierwszy nocleg zaplanowaliśmy blisko Przylądka Torhamn, na którym znajduje się niezwykły rezerwat ptaków, o którym Krystian napisze Wam niebawem. Nasz wybór padł na Björkenäs Camping. Znajduje się on niecałe 30 km od Karlskrony. Jest kameralny i położony nad samym morzem. Za noc płaciliśmy po sezonie ok. 80 zł. Kemping wyposażony jest w prysznice (na żetony), kuchnię, toalety. Dzieci ucieszył plac zabaw. Sprytnie rozbiliśmy się blisko niego, dzięki czemu mieliśmy ich cały czas na oku ;) Doceniliśmy tu pałatkę, którą Krystian kupił kiedyś przy innych zakupów sprzętowych. Przydała się, jako daszek nad naszym stołem. Pierwsze dwa dni w Szwecji były niestety deszczowe... Trochę z zazdrością patrzyłam na naszych sąsiadów w kamperach z okazałymi namiotami-salonami. Początek września to już w Szwecji czas po sezonie. Na kempingach jest pusto - spotkacie jedynie szwedzkich emerytów we wspomnianych kamperach. Swoją drogą, chciałbym tak spędzać emeryturę.










Po dwóch dniach ruszyliśmy na Olandię. I tu zonk... Fajny kemping, ale pełen kleszczy! Nie polecę Wam go więc, choć był naprawdę świetnie wyposażony, pięknie położony i z miłą obsługą. Kleszczy nienawidzę i mam na ich punkcie małą obsesję. Na spacerach po lesie, czy łące używamy środków z DEET, oglądamy się dokładnie i wytrzepujemy ubranie. Tu kleszcze dopadły nas na plaży w mieście! Mimo długich spodni, kaloszy i spryskania się odstraszaczem. Oprócz tych, które z siebie wyjęliśmy, zdjęliśmy też kilka tych, które nie zdążyły się wbić. Brrr! Szybko zmieniliśmy, więc kemping na inny. Do końca wyjazdu oglądaliśmy siebie i dzieci po dwa razy dziennie. Wytrzepaliśmy namiot i wszystko, co w nim było. Jeśli wybieracie się, więc do Szwecji, to miejcie na uwadze, że kleszcze w niej żyją i roznoszą te same choroby, co w Polsce. Najwięcej jest ich w okolicach Sztokholmu i wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego.








Kemping, na który uciekliśmy znajdował się na południu wyspy. A południe jest surowe, pełne kamieni i... kleszcze nie maja tu, gdzie żerować ;) O tym, co ciekawego można tam robić, napiszę w kolejnym wpisie.


Sandvik's Camping położony jest w sosnowym lesie, nad samym brzegiem morza. Za noc płaciliśmy podobnie, jak na poprzednich dwóch kempingach (ceny po sezonie wynoszą 60-80 zł za noc za namiot). Do dyspozycji gości jest łazienka, prysznice, kuchnia (z lodówką, mikrofalówką, kuchenką z piekarnikiem) i pralnia. Na recepcji niewielki sklepik - po sezonie już trochę pustawy (ale lody nasz syn wypatrzył...) Nam bardzo to miejsce przypadło do gustu i zostaliśmy tam aż cztery noce. W dzień urządzaliśmy sobie wycieczki po wyspie, a wieczorami spacerowaliśmy po okolicy i bawiliśmy się na kamienistej plaży. Okazało się, że budowanie zamku z kamyków jest fajniejsze od budowania zamku z piasku.










Na wszystkich kempingach bez problemu porozumiewaliśmy się w języku angielskim. Obsługa jest bardzo miła i pomocna! Na recepcji dostaniecie mapy i broszury o okolicznych atrakcjach. Oprócz miejsc przeznaczonych dla kamperów i przyczep (z dostępem do prądu) i namiotów, na kempingach są również domki letniskowe do wynajęcia. Z tego, co widziałam na zdjęciach, całkiem przyjemnie "Ikeowo" urządzone.
No i - co ważne - kempingów jest w Szwecji naprawdę dużo! Są fantastycznie położone - te nad morzem rzeczywiście znajdują się nad samiutkim morzem! Ceny po sezonie są porównywalne z cenami w Polsce. Jest na nich bezpiecznie - bez strachu zostawialiśmy na nich namiot z całym dobytkiem, na cały dzień.
Nie rezerwowaliśmy wcześniej noclegów - jechaliśmy "w ciemno". Nawet jeśli na recepcji nikogo nie było (a było tak w większości przypadków), wisiała kartka z numerem telefonu do właściciela.

Przydatne adresy:
Björkenäs Camping
Sandvik's Camping

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz