czwartek, 26 października 2017

Z cyklu: Fajne miejsca cz. 1 "Nasza Gazdówka" Wierchomla Wielka

Ruszamy z cyklem, w którym pisać będziemy o miejscach, które możemy polecić na wyprawy z dziećmi. Mamy nadzieję, że razem z Wami stworzymy przydatną bazę noclegową. Wymieńmy się sprawdzonymi adresami. No to zaczynamy!

Budzić się z takim widokiem - marzenie! Nam to przypomina trochę Hobbiton :)
Na początek miejsce, które skradło nasze serca 4 lata temu i do którego wróciliśmy w te wakacje. "Nasza Gazdówka" to Ekologiczne Gospodarstwo Agroturystyczne Lucyny i Andrzeja Kucz - usytuowane w Wierchomli Wielkiej, w malowniczym Beskidzie Sądeckim.
Przepięknie położone, w otoczeniu zielonych pagórków jest idealnym miejscem na pobyt z dziećmi. Dlaczego? Ogromny ogród zachęca do hasania po nim w towarzystwie licznych zwierząt: kotów, psów, gęsi, kur, krów. Świeże powietrze, cisza, spokój - czego chcieć więcej. Wystarczy wdrapać się na wzgórze za domem, usiąść na ławce i w towarzystwie pasących się krów podziwiać zachód słońca. Miejcie oczy szeroko otwarte, bo nie wiadomo kto wyjdzie z lasu ;)




Ponadto Gospodarze słyną z przepysznej, domowej kuchni - takiej, która na pewno posmakuje dzieciom. A nam cieknie ślinka na wspomnienie smażonego pstrąga, jajecznicy, pierogów i serów... Warto zarezerwować nocleg z wyżywieniem!

"Nasza Gazdówka" jest przede wszystkim doskonałą bazą wypadową na piesze wędrówki, a zimą na narty - położona jest 2 km od stacji narciarskiej „Dwie Doliny Muszyna – Wierchomla”. Niektóre ze szlaków zaczynają się tuż pod domem. Beskid Sądecki jest idealny na wędrówki z dziećmi - nasz 3,5-latek debiutował tu w zdobywaniu szczytów na własnych nogach. Wdrapał się na Radziejową, Jaworzynę Krynicką i do Bacówki nad Wierchomlą. O propozycjach tras w Beskidzie Sądeckim, napiszemy niebawem.




Cóż jeszcze możemy dodać... "Nasza Gazdówka" to miejsce bez sztucznego zadęcia, autentyczne, przyjazne dzieciom, pięknie położone i ze smaczną, domową kuchnią.

Informacje:
Adres:
Wierchomla Wielka 54
Wierchomla Wielka

Tel.  18 446 82 19

 https://www.facebook.com/agroturystyka.wierchomla/

wtorek, 24 października 2017

W które góry wybrać się z dziećmi

Beskid Sądecki, a w tle Tatry, które kuszą ;)

W które góry najlepiej wybrać się z dziećmi? Tu również trudno o krótką i jednoznaczną odpowiedź. Powiem przewrotnie - w te, które najbardziej lubicie. Nasz starszy syn jako 7-miesięczny bobas debiutował w Tatrach, a młodszy w Beskidzie Sądeckim (i w Tatrach, bo kusiły nas z daleka na tyle skutecznie,  że odwiedziliśmy je "po drodze").
Z niemowlakiem w zasadzie można chodzić wszędzie. Przy czym w Tatrach jest zdecydowanie łatwiej jeśli chodzi o transport, schroniska, ilość wariantów trasy etc. W Beskidach już nie wszędzie będzie tak łatwo. A przy chodzeniu z dziećmi istotne jest to, czy istnieje alternatywny krótszy szlak na wypadek niepogody lub innych nieprzewidzianych sytuacji, czy będzie gdzie podgrzać wodę na mleko lub obiadek, albo czy uda się złapać busa, by oszczędzić kilkadziesiąt minut marszu asfaltem. Pamiętam zimowy wyjazd na Magurze Małastowskiej, gdy przez cały dzień nie spotkaliśmy ani jednego turysty, ani jednego sklepu i ani jednego autobusu! Raj!
Niższe góry nie oznaczają też wcale, że kilkulatkowi będzie łatwiej po nich chodzić - w te wakacje większym wyzwaniem okazała się Radziejowa w Beskidzie Sądeckim, niż Kopieniec Wielki w Tatrach...

Z Pięciu Stawów na Krzyżne.
 W podróżowaniu ze starszym dzieckiem warto zadbać o to, by na szlaku było ciekawie. Schronisko, staw nad którym można posiedzieć, zabawa w geocaching, szałasy na polanie, pasące się owce etc.
Nie zapomnijcie też rozejrzeć się za atrakcjami w okolicy na "dni odpoczynku" lub niepogodę: zamek, skansen, mini-ZOO, termy, ciekawe muzeum etc.

Z serii "atrakcje na szlaku".

A Wy, w które góry wybraliście się lub zamierzacie się wybrać ze swoimi dziećmi?

Góry z dziećmi - czy to ma sens?

W Tatrach Zachodnich, w drodze na Jarząbczy Wierch. Ostatni wyjazd, na którym nasz 3-latek zdobywał szczyty na plecach Taty. Choćby dla takich widoków warto!
Jak się pewnie domyślacie, tytuł jest przewrotny, bo gdyby chodzenie z dziećmi po górach nie miało sensu, nie stworzylibyśmy tego bloga.
Nasza wspólna - moja i mojego małżonka - górska przygoda zaczęła się dawno, dawno temu, tuż po tym, jak się poznaliśmy. Co i rusz wyjeżdżaliśmy w góry - we dwoje, albo ze znajomymi.

Na Bystrej. Ostatni wyjazd w góry przed pierwszą ciążą. Potem zaczęła się "era gór z dziećmi":)
Aż w końcu nadeszła pora na pierwszą ciążę i... Okazało się, że w ciąży również da się chodzić po górach! Tu oczywiście wszelkie wątpliwości należy skonsultować ze swoim lekarzem ginekologiem. Zazwyczaj, jeśli kobieta była przed ciążą aktywna, a ciąża przebiega fizjologicznie, można kontynuować aktywności sprzed ciąży. Tak, więc w pierwszej ciąży przebiegłam półmaraton, chodziłam po Beskidzie Sądeckim i Tatrach, a w drugiej systematycznie trenowałam, pływałam kajakiem i - oczywiście - chodziłam po górach. Dlaczego? Bo najzwyczajniej w świecie nie mogłam usiedzieć w miejscu! Z tego też powodu, po narodzinach naszego pierwszego syna, a potem drugiego, nie zrezygnowaliśmy z wyjazdów w góry.
Tu oczywiście pojawią się zarzuty typu: "Po co takie małe dziecko ciągać w góry?" "Dziecko nic na tym nie skorzysta" "Biedne męczy się w tym nosidełku"

"Bunt na pokładzie" - 1,5-roczniak powiedział tego dnia kategoryczne NIE dla siedzenia w nosidle. Zrobiliśmy więc piknik z widokiem na góry ;) A dwa lata później, tam gdzie wtedy nie dał się wnieść, doszedł na własnych nogach!
Niemowlę owszem niewiele zapamięta z wyjazdu w góry, czy gdziekolwiek indziej. Ale też niewiele potrzeba mu do szczęścia. Bliskość mamy i taty jest dla niego najważniejsza. W dobrym, ergonomicznym nosidełku jest mu wygodnie (naprawdę!), a przytulony do mamy lub taty wsłuchuje się w bicie ich serca i... najczęściej sporą część dnia przesypia. Jedzenie, przewijanie, piknik na polanie.
Starsze dziecko odkrywa inne atrakcje: moczenie nóg w strumyku, zbieranie pieczątek, szukanie znaków na drzewach, szarlotka w schronisku, pasące się owce... A do tego mama i tata na wyłączność przez cały dzień!
I kolejny aspekt - kilkulatek zaczyna odkrywać, że... w życiu nie zawsze wszystko łatwo przychodzi. Zdobywanie szczytów na własnych nogach męczy. Ale jaka jest radość, gdy dojdzie się do celu! I duma.
Moglibyśmy oczywiście jechać nad morzem (bo tak robią "wszyscy"), ale... czy nasze dzieci byłyby szczęśliwe widząc nas znudzonych na plaży? (żeby nie było wątpliwości - nad morze też czasami jeździmy, na jesieni, po sezonie i też jest fajnie!)
Jeżdżenie z dziećmi w góry ma ,więc sens, jeśli lubicie to. Każda pasja dzielona z dziećmi ma sens. Pływanie kajakiem, jeżdżenie rowerem, podróżowanie po świecie, bieganie... A że będzie inaczej? O tym w następnych tekstach.

(Karolina)