środa, 31 stycznia 2018

Góry dla niezdecydowanych

1463 km. Niecałe dwa tygodnie. Pieniny, Tatry, Beskid Niski i Bieszczady. Brzmi dobrze? :) Jeśli nie możecie się zdecydować, gdzie ruszyć na wakacje, może skusicie się na mała "objazdówkę"? My wybraliśmy się na nią dwa lata temu i... to były naprawdę super wakacje! :) Z 2,5-latkiem na plecach.


Na początek Pieniny. Ze znajomymi wynajęliśmy domek w Krościenku (http://sloneczna-osada.pl/) Fajna opcja, gdy jedzie się większą grupą. Powtórzyliśmy ten patent rok później w Karkonoszach (http://ukromki.republika.pl/index.html#). Polecamy!
Pierwszego dnia mało oryginalnie udaliśmy się na Trzy Korony ;) Następnego dnia na Wysoką.





A że w oddali majaczyły majestatycznie (i kusząco...) Tatry... kolejnego dnia ruszyliśmy w ich kierunku. Tu niestety nasz syn odmówił współpracy - za żadne skarby nie chciał wejść do nosidła. Mieliśmy iść na Halę Gąsienicową i nad Czarny Staw - skończyło się na pikniku ;) Dwa lata później nasz syn się "zrehabilitował" i na własnych nogach na ową Halę wszedł! :)



Kolejny etap: Beskid Niski. Naszą bazą wypadową była Wysowa (http://www.wysowakowalowka.pl/index.html#) O ile pobyt w Pieninach upłynął nam bardzo towarzysko, o tyle Beskid Niski cudownie leniwie. Codziennie chodziliśmy na basen (bardzo fajny - tutaj macie link), a wieczorami na spacery po okolicy. Wdrapaliśmy się na Świętą Górę Jawor - miejsce objawień maryjnych. Wybraliśmy się też do Skansenu w Szymbarku i do Beskidzkiego Morskiego Oka na zboczu Maślanej Góry.





 



I na koniec Bieszczady (http://maciejowka.bieszczadypolska.pl/index.php), które powitały nas burzą i brakiem prądu przez kilka godzin ;) Wdrapaliśmy się na Małą i Wielką Rawkę oraz na Tarnicę.Nie omieszkaliśmy też wstąpić do "Chaty Wędrowca" w Wetlinie na "Naleśnika Giganta" :)






Namówiliśmy Was na małą "objazdówkę"? :)

 

niedziela, 28 stycznia 2018

Bajkowy Wilanów - "Królewski Ogród Światła"

Jeśli jeszcze przez chwilę chcecie się poczuć świątecznie, wybierzcie się do Wilanowa na wystawę plenerową "Królewski Ogród Światła". Macie czas jeszcze przez miesiąc - do 25 lutego. Codziennie od 16.00 do 21.00. A całość znajduje się oczywiście przy Muzeum Pałacu Króla Jana III Sobieskiego w Wilanowie :)


W ramach wystawy zobaczycie bajkowe iluminacje, które rozświetlają park, a w weekendy dodatkowo mappingi (spektakle "obraz-światło-dźwięk) na fasadzie pałacu. Dzieciom na pewno przypadnie do gustu instalacja "Magiczny Ogród Króla" - gigantyczne kwiaty, owady, drzewa tworzące kolorowy labirynt. W ogrodzie północnym i na górnym tarasie znajdziecie natomiast elegancką instalację o nazwie "Zimowy Ogród Króla".


Wstęp do Królewskiego Ogrodu Światła jest płatny:
  • poniedziałek – piątek: 10 zł bilet zwykły, 5 zł bilet ulgowy, dzieci do lat 7 bezpłatnie (bez biletu)
  • sobota – niedziela: 20 zł bilet zwykły, 10 zł bilet ulgowy, dzieci do lat 7 bezpłatnie (bez biletu)
W soboty i niedziele w cenie biletu dodatkowo są pokazy mappingów. Wyświetlane są o godz.: 17.30, 18.30, 19.30, 20.30.

piątek, 26 stycznia 2018

Jak się (nie)pakować...


Jak się pakować na wyjazd z dziećmi? Takie pytanie padło ostatnio na jednej z grup. Niby rzecz oczywista, ale... Gdy mieliśmy tylko jedno dziecko zabieraliśmy ze sobą całkiem pokaźny bagaż. Wózek, łóżeczko, turystyczne, podgrzewacz do butelek, a nawet... dmuchaną wanienkę ;) Przy dwójce dzieci powiedzieliśmy w pewnym momencie "stop". Nasz bagażnik nie jest z gumy, a bez wielu tych rzeczy da się na wyjeździe przeżyć. Doświadczyliśmy tego podczas ubiegłorocznej tatrzańskiej wyprawy z naszym starszym synem (a w ciąży z drugim), gdy nocowaliśmy w schronisku na Polanie Chochołowskiej. Z oczywistych względów (11 km spaceru do schroniska) w naszych plecakach znalazły się tylko rzeczy absolutnie niezbędne ;) Co prawda tego samego dnia wieczorem większość z nas żałowała, że wśród tych rzeczy nie było np. książki, ale... Wiemy już, że można zapakować się "ekonomicznie".

Czego zatem już nie zabieramy (a zabieraliśmy) i dlaczego?
1. Łóżeczko turystyczne
Przestaliśmy je zabierać. W 95 % miejsc, w których przyjdzie Wam nocować, takie łóżeczko będzie zapewne dostępne. Zresztą Jaś i tak zazwyczaj ląduje w naszym łóżku.
2. Podgrzewacz do butelek
Jeśli Wasze dziecko je w nocy mleko modyfikowane potrzebujecie ciepłej wody. Zamiast targać ze sobą podgrzewacz zabierzcie lepiej termos. Przyda się w ciągu dnia, a w nocy gorącą wodę będziecie mieć pod ręką.
3. Czajnik
Jak wyżej. Nawet jeśli nie będziecie go mieć w pokoju tylko w aneksie kuchennym, zagotowaną wodę przelewacie do termosu i gotowe.
4. Wózek
Jeśli szanse na jego użycie są marne (bo wyjazd zimowy lub zdecydowanie górski) zabieramy nosidło, a zimą sanki.
5. Wanienka
Przy drugim dziecku opanowaliśmy już sztukę szybkiego mycia pod prysznicem :)
6. Nocnik/nakładka na deskę
Na awaryjne sytuacje polecamy jednorazowe nocniki. Są lekkie, zajmują mało miejsca. Zużyty wyrzucamy i problem z głowy.
7. Zabawki
Nasze doświadczenie pokazuje, że dzieci w każdym miejscu znajdą sobie coś do zabawy, a zabawki zabrane z domu i tak leżą i się kurzą ;) Ewentualnie pakujemy jedną ulubioną książkę do czytania przed snem i zestaw kredek i kartek na deszczowy dzień.

Co zawsze zabieramy?
1. Apteczkę
Tutaj macie cały wpis na ten temat.
2. Ubrania na każdą pogodę
Pogoda potrafi być nieobliczalna - zawsze zabieramy coś cieplejszego i od deszczu. Pamiętam, jak w pewien lipcowy dzień w Tatrach plułam sobie w brodę, że nie mam rękawiczek i czapki...
3. Nosidełko
Tula to nasz "must have". Zajmuje mało miejsca, a jest niezastąpiona w różnych sytuacjach.
4. Awaryjne jedzenie
Jeśli podróżujecie z niemowlakiem dobrze zabrać zapas jedzenia na "wszelki wypadek". Nie zawsze to, co będziecie jeść na obiad nadaje się dla malucha. Nie zawsze też będziecie mieć pod ręką sklep.
5. Notes na pieczątki i mapy
Wiadomo :)
6. Dobre buty
Podstawa nie tylko w górach! Także dla dziecka, jeśli jest już chodzącym egzemplarzem.

A co znajduje się na Waszych listach?



środa, 24 stycznia 2018

Puszcza Białowieska zimą - bajkowa kraina.

Dziś obiecany tekst o tym, dlaczego warto odwiedzić Puszczę Białowieską zimą. Na wstępie muszę się przyznać, że początkowo myśleliśmy o feriach w górach. W końcu nazwa bloga do czegoś zobowiązuje ;) Pewnego dnia Krystian wpadł jednak na pomysł, by zamiast na południe ruszyć gdzieś indziej. Nie oszukujmy się - z dwójką małych dzieci za wiele nie da się zimą pochodzić po górach. I tak przeglądając Internet, trafiliśmy na PUSZCZĘ :) Wyobrażenie miałam następujące: zimowy, ośnieżony las, stada żubrów na polanie i drewniany dom z kominkiem. Ferie idealne. Tuż przed wyjazdem nic jednak nie wskazywało na nadejście zimy - pogoda była raczej wiosenna. Nijaka. Szaro, buro i... z unoszącym się nad horyzontem smogiem. Aż tu nagle przyszły mrozy! I w taki właśnie rześki i mroźny poniedziałek ruszyliśmy w kierunku Puszczy.  Krystian pod wpływem natchnienia spakował do bagażnika (kosztem wózka) nasze nowe sanki (od dwóch miesięcy kurzyły się w piwnicy...) Okazało się, że był to pomysł najlepszy z możliwych! I tak dotarliśmy do wsi Budy. Rozgościliśmy się w "Siole Budy", o którym przeczytacie tutaj i następnego dnia wybraliśmy się na pierwszy spacer.


"Dąbrowa Budnicka"
Na pierwszą trasę wybraliśmy się do "Dąbrowy Budnickiej" - miejsca poświęconego, z inicjatywy pana Włodzimierza Mućko, historii wsi Budy. Rośnie tam wiele przepięknych i wiekowych dębów, a jeden z nich nosi nazwę "Strażnika wsi Budy". Na fanów geocachingu czeka tam skrytka! :) Niech nie zmyli Was piękne słońce na zdjęciach! Tego dnia było naprawdę mroźno i rześko. Kontynuowaliśmy nasz spacer ścieżką przez las, aż doszliśmy do czarnego szlaku, który (po skręceniu w prawo) doprowadził nas do czarnego szlaku nordic walking i - w końcu - do asfaltu. Asfaltem doszliśmy do wsi Budy od drugiej strony. Cała trasa miała 7 km i zajęła nam 2 godziny. Ignacy maszerował na nogach, a Jasiek spał w Tuli. Na zimowe wędrowanie po Puszczy zdecydowanie polecamy nosidełko.







"Budy-Teremiski"
Następnego dnia obudziliśmy w zupełnie innym świecie! W nocy spadł śnieg! Zapakowaliśmy, więc Jasia do sanek i ruszyliśmy w kolejną trasę ze wsi Budy. Tym razem skręciliśmy w lewo i kawałek przed budynkiem nadleśnictwa weszliśmy na czarny szlak nordic walking. Trasa była dłuższa od poprzedniej - liczyła prawie 11 km i zajęła nam niecałe 4 godziny. Czarny szlak prowadzi do wsi Teremiski, a stamtąd asfaltem do prosto do wsi Budy. Sanki były doskonałym pomysłem - z wózkiem nie mielibyśmy szans. Zimowa Puszcza Białowieska jest... zupełnie pusta - przecieraliśmy szlak :)





"Żebra Żubra" i Rezerwat Pokazowy Żubrów
Kolejną trasę pewnie część z Was kojarzy ze szkolnych wycieczek ;) Szlak o wdzięcznej nazwie "Żebra Żubra" ma ok. 4 km i w większości prowadzi po kładce z drewnianych desek. Wejście na niego znajduje się niedaleko północnej granicy Białowieży, przy drodze na Budy (przedłużenie ul. Zastawa). Znajduje się tu parking, gdzie można zostawić samochód. Dojdziecie nim prosto do Rezerwatu Pokazowego Żubra. W rezerwacie oprócz żubrów zobaczycie m.in. dziki, jelenie, łosie, rysia, wilki. Powrót tą samą drogą lub przez Białowieżę. Tu popełniliśmy mały błąd i wracaliśmy asfaltem. O ile dzień wcześniej asfalt pomiędzy Teremiskami i Budami był cały biały, tu... był wspaniale odśnieżony... Przez 2 km ciągnęliśmy, więc sanki poboczem. Nie polecamy! ;) Potem jeszcze "droga" (teoretycznie, na mapie... w praktyce jedna wielka zaspa)  przez łąkę i dotarliśmy na parking, na którym zostawiliśmy samochód. Całość miała 13 km i zajęła nam prawie 4h.






"Białowieska wyprawa" i Muzeum Przyrodniczo-Leśnie w Białowieży
Na ostatni dzień zostawiliśmy sobie trasę zaczynającą się w Białowieży, noszącą wdzięczną nazwę "Białowieska wyprawa". Cała ma 10,5 km, ale możecie ją sobie w dwóch miejscach skrócić. Nam wyszedł niespełna 7-kilometrowy spacer. Następnie podjechaliśmy do Muzeum Przyrodniczo-Leśnego, które mieści się na terenie Parku Pałacowego w Białowieży. Jest to najstarsze muzeum w polskich parkach narodowych, ale nie oznacza to bynajmniej, że nudne! ;) Zbiory przyrodnicze z dziedziny zoologii, botaniki, historycznego użytkowania Puszczy prezentowane są w ciekawy sposób - zwiedzamy ze słuchawkami na uszach, a audio-przewodnik opowiada nam o kolejnych ekspozycjach. Informacje na temat muzeum znajdziecie tutaj. W tym samym budynku znajduje się Restauracja Parkowa, w której można wypić kawę i zjeść jedno z regionalnych ciast ("Marcinka" lub "Sękacza"). Oczywiście w menu są również dania śniadaniowe i obiadowe.



Jak to jest z tym żubrem?
Jadąc do Puszczy Białowieskiej każdy liczy na spotkanie z żubrem. Choć biorąc pod uwagę, jak duży jest to zwierz i jak szybko potrafi biegać (i wysoko skakać!), warto zachować odpowiedni dystans i respekt ;) Tuż po przyjeździe, Rafał - gospodarz "Sioła Budy" spytał "Widzieliście już żubra? Przychodzi tu codziennie wieczorem. O, tu widać jego ślady..." Żubr na podwórku? Nieźle! I zupełnie na serio! My "Króla Puszczy" zobaczyliśmy na żywo i na dziko w...Białowieży. W malutkim sklepiku spożywczym zagaiła do nas bardzo miła pani i zaprowadziła do żubra, który... pasł się na niezamieszkałej posesji. Praktycznie w mieście! Drugiego żubra wypatrzyliśmy na polanie w Teremiskach. Udało nam się także zobaczyć WILKA!




Puszcza Białowieska skradła nasze serca! Wrócimy do niej latem!
Oczywiście w Puszczy jest całe mnóstwo innych szlaków i miejsc wartych odwiedzenia. 5 dni to bardzo mało. Za mało! Jeśli macie jakieś trasy do polecenia - piszcie! :)

P.S. A na koniec przestroga: nas Puszcza nie chciała wypuścić ze swoich ramion ;) Zostaliśmy z nich wyrwani za pomocą ciągnika... Uważajcie, bo leśne drogi są zdradliwie śliskie!

Czekamy na ciągnik, który wyciągnie nasze auto z rowu... W ten sposób dostaliśmy dodatkową 1h w Puszczy ;)

niedziela, 21 stycznia 2018

Z cyklu: Fajne miejsca cz. 3 "Sioło Budy", Puszcza Białowieska


"Sioło Budy" to miejsce, które skradło nasze serca, gdy tylko przekroczyliśmy jego progi. A dokładnie progi drewnianego domu - tego większego, bo domy są dwa - o tym za chwilę. Skrzypiąca pod nogami podłoga, sączący się gdzieś w tle jazz, długi stół wprost stworzony, by przy nim usiąść, salon z wielką kanapą, kominkiem i kącikiem dla dzieci... No właśnie, dzieci już po chwili czuły się jak u siebie. Jasiek na czworaka ruszył na podbój domu, a Ignacy zajął się budowaniem lotniska z klocków.


Siedlisko "Sioło Budy" znajduje się we wsi Budy - w samym sercu Puszczy Białowieskiej. Wieś ta oraz sąsiednie Teremiska i Pogorzelce pojawiły się na mapach w XVIII wieku, a ich historia związana jest ściśle z przebiegiem zasiedlania i użytkowania Puszczy Białowieskiej. Rozrastały się do początku XX wieku. Spalone podczas I wojny światowej, odbudowano w latach 1918-1924.
W skład siedliska wchodzą dwa domy. "Duży Dom" pierwszych właścicieli oraz wybudowany w latach 30-tych XX wieku z sosny puszczańskiej "Dom Kiersnowskich" - przeniesiony ze wsi Trześcianka w gminie Narew.  Obydwa domy zaaranżowano na potrzeby pensjonatu. Każdy pokój posiada łazienkę (a w niej ręczniki i suszarkę do włosów). Stylowe, stare, drewniane meble doskonale komponują się z nowoczesnymi dodatkami z Ikei. Na parterze obu domów znajduje się salon kuchenny (wyposażony w naczynia, sztućce, a nawet - ku naszej ogromnej radości - ekspres do kawy) i salon z kominkiem. W "Dużym Domu" dodatkowo znajduje się jadalnia, a w niej 60-letni piec, który ponoć nadal można używać.

Budy


Obydwa domy mają swój klimat, choć nam bardziej do gustu przypadł "Duży Dom" - może dlatego, że dzieci miały tam więcej przestrzeni do raczkowania/biegania, a nam cudownie siedziało się na kanapie w salonie lub przy stole w jadalni. Dawno nie wypiliśmy tylu filiżanek herbaty, co tam! Pod ręką jest też pokaźna biblioteczka, a w niej książki i gazety. Bo, ważne - w "Siole Budy" nie ma telewizora! Za szklany ekran robi duże okno w jadalni :) Jasiek uwielbiał siedzieć przed nim i oglądać sikorki w karmniku, ganiające się psy i przeciągające leniwie koty.

Duży Dom

Salon w "Domu Kiersnowskich - także klimatyczny.


Ulubione miejsce dzieci.
Ponieważ byliśmy zimą, nie powiem Wam jak wygląda plac zabaw i ogród - podejrzewam, że jest gdzie wypuścić dzieci, żeby się wyhasały! Podobno można też poleżeć w hamaku, pograć w badmintona lub bule, a dzieci mogą poskakać na trampolinie :) Zimą za to koło trampoliny przechadza się najprawdziwszy ŻUBR! Okazało się, że zimą żubra najłatwiej spotkać blisko posesji ludzkich właśnie. A że Król Puszczy jest dość pokaźnym zwierzem, jego ślady tuż pod domem robią wrażenie! Z zimowych atrakcji może skusicie się na ognisko? :)


Dzieci w "Siole Budy" są mile widziane :) Gospodarze -  Dorota i Rafał - sami mają dwójkę małych dzieci, stąd rozumieją potrzeby małych gości. Znajdziecie takie udogodnienia jak łóżeczko ze szczebelkami, krzesełko do karmienia, nakładka na deskę, nocnik, kącik z zabawkami, ale także indywidualne podejście żywieniowe ;) Pani Ewa pamiętała na przykład, żeby pół jajecznicy nie było posypane szczypiorkiem, a jedna miseczka rosołu pietruszką (wiadomo - zielone gryzie ;) )



O tym, co robić w Puszczy Białowieskiej napiszemy osobnego posta. Już teraz zdradzimy Wam tylko tajemnicę: warto tam jechać także zimą! :)


Informacje:
Sioło Budy
Budy 41
17-230 Białowieża
Polska

http://siolo-budy.pl/ 

Rezerwacje:
Dorota Kowalska
tel. 608 400 272
Rafał Kowalski
tel. 608 477 288


e-mail: rezerwacje@siolo-budy.pl