piątek, 29 grudnia 2017

Z cyklu: Fajne miejsca cz. 2 "Buczynowa Dolina" Wapienne



Wyobraźcie sobie mały, biały domek położony na końcu doliny... Brzmi dobrze? Parę ładnych lat temu ten kawałek ziemi oczarował Martę i Pawła - Gospodarzy "Buczynowej Doliny". Dwa lata temu, w połowie lutego, oczarował także nas :) Jeśli szukacie klimatycznego miejsca na ferie z dziećmi, to koniecznie zapiszcie sobie ten adres!


"Buczynowa Dolina" znajduje się we wsi Wapienne, w otulinie Magurskiego Parku Krajobrazowego. Spod domu można udać się prosto na szlak - zimą także na biegówkach (narty można wypożyczyć u Gospodarzy). Narciarze mogą za to poszusować na na nartach (m.in. na Stacji Narciarskiej Magura)





Ponieważ narciarzami nie jesteśmy (ale zdecydowanie piechurami!), pierwszego dnia wybraliśmy się na Magurę Wątkowską. Przez cały dzień nie spotkaliśmy ani jednego turysty! Cisza, spokój i zimowy las cały dla nas! :) Po drodze nie zabrakło atrakcji w postaci przeprawy przez zamarznięty potok oraz "akcji  przewijanie z przebieraniem" na przełęczy ;)
Nieco więcej osób (mamy na myśli kilkanaście...) było następnego dnia na Magurze Małastowskiej, którą zdecydowanie polecamy, także ze względu na niezwykle klimatyczne schronisko, jakie tam znajdziecie (strona schroniska).
Trasy idealne na wycieczki z dziećmi - także zimą. A jeśli nie macie ochoty na wędrowanie, może skusicie się na sanki (górki koło domu) lub lepienie bałwana? Latem pewnie fajnie wyleguje się na leżaku na tarasie - może kiedyś sprawdzimy :)


Jeśli znudzi Wam się chodzenie po górach (lub gdy dzieci się zbuntują) wybierzcie się na basen do Wysowej. Znajduje się on w Parku Zdrojowym, przy okazji możecie więc wzmocnić się wodami mineralnymi :) Informacje znajdziecie tutaj:  http://www.parkwodnywysowazdroj.pl/


Sama "Buczynowa Dolina" to czyste, gustownie urządzone pokoje, wspólny pokój z kominkiem (z kącikiem dla dzieci) i przepyszne jedzenie. Domowe wędliny, sery, dziczyzna... A wieczorem kieliszek nalewki lub domowego wina. Gdy tam byliśmy, nie mieliśmy jeszcze bloga, więc nie pokażę Wam zdjęć wnętrz i jedzenia - znajdziecie je na stronie.
Dla spragnionych relaksu w ofercie znajduje się "Witalna Buczynowa", czyli... wioska SPA umieszczona obok domu. W jej skład wchodzą ruska bania (z opcją sauny fińskiej), sauna IR i japońska beczka.
Cóż jeszcze możemy dodać? Polecamy bardzo! I co najważniejsze, jest to miejsce jak najbardziej przyjazne dzieciom!

Informacje:
Buczynowa Dolina
Wapienne 59
38-307 Sękowa
Beskid Niski

tel 792 53 91 87 Marta
tel 723 64 30 36 Paweł
e-mail: buczynowa@gmail.com 

sobota, 9 grudnia 2017

Jak wzmocnić odporność naszych dzieci


Katary, kaszle, gluty po pas... 3 miesiące przedszkola za nami i... czasami mam serdecznie dość. Dźwięk inhalatora przyprawia mnie już o dreszcze. Co zrobić, by wzmocnić odporność dzieci? Nie oszukujmy się - dziecko, które poszło do żłobka lub przedszkola, będzie chorować. Podobnie jak dziecko, które ma starszego brata lub siostrę ;) Jest to nieodłączny element budowania przez nie układu odpornościowego. Grunt, by z tych katarków i pokasływania w miarę szybko i bez większych szkód wyjść :) Co robimy, by nasze dzieci były zdrowe?


Przede wszystkim wietrzymy - zarówno siebie, jak i dom :) Niezależnie od pogody, ZAWSZE wychodzimy na spacer (nawet przy kaszlach, katarach i glutach). A w tym czasie otwieramy okna. Staramy się utrzymywać optymalną temperaturę w mieszkaniu - nie odkręcamy kaloryferów (za wyjątkiem tego w łazience, na którym suszymy ręczniki). Oczywiście na spacery ubieramy się adekwatnie do warunków atmosferycznych. Pamiętamy jednak przy tym, że ruchliwy kilkulatek, który biega, skacze, wspina się po murkach, prędzej się zgrzeje niż zmarznie.
Dajemy się naszym dzieciom wybrudzić :) Nie wychowujemy ich w sterylnych warunkach.Mogą taplać się w błocie, kopać w piachu, jeść owoce prosto z krzaczka i głaskać zwierzęta. Oczywiście pamiętamy o tym, by przed jedzeniem umyć ręce ;) A już na pewno pamiętamy, by umyć ręce po wizycie w supermarkecie, czy innym dużym skupisku ludzi (bo tam najprędzej spotkamy zarazki).


Dbamy o dobry sen i zdrowe jedzenie. Niby banał, ale zauważcie, że nawet dorośli, gdy zarywają noce i jedzą "byle co" szybciej  łapią choróbska. Oczywiście w praktyce różnie  z tym bywa, ale... staramy się :)
Kiedy tylko możemy uciekamy też z miasta do lasu. Zwłaszcza teraz, zimą, gdy padają kolejne smogowe rekordy. Zamiast wędrówek po zatłoczonych w weekendy supermarketach, polecamy zatem wędrówki leśnymi ścieżkami ;)


Zabieramy dzieci na wyprawy - małe i duże. Zmiana klimatu doskonale stymuluje układ odpornościowy! Poza tym, podczas naszych górskich wędrówek, spływów kajakowych, czy wycieczek, dzieciaki cały dzień spędzają aktywnie, na świeżym powietrzu. O dziwo, ani wiatr urywający głowy w Tatrach, ani deszcz na kajakach, ani nieco mroźna noc pod namiotem, nie były przyczyną żadnego kataru, czy kaszlu!



Jeździmy na wakacje także zimą. Po pierwsze, by uciec od wspomnianego smogu, po drugie, by hartować się. Przed pierwszymi zimowymi górami z dzieckiem mieliśmy lekkiego cykora - okazało się, że zupełnie niepotrzebnie! W tym roku na zimowe wędrowanie zabieramy już dwójkę :) Weźmiemy przy okazji udział w akcji Reima Test Patrol.  Jeśli filozofia aktywnego spędzania czasu z dziećmi (niezależnie od pogody) jest Wam bliska, zerknijcie na stronę Reima Kidventure - możecie wygrać wyjazd do Laponii :)


Staramy się żyć aktywnie - siatkówka, rower, treningi, bieganie. Nasz starszy syn już się trochę tą aktywnością zdążył zarazić. Aktywność wpływa na wydolność organizmu, ale też... poprawia humor :)


Czy dzięki temu wszystkiemu nasze dzieci nie chorują? Oczywiście, że chorują ;) Ale, odpukać, jakoś w miarę szybko radzą sobie z choróbskami. 
P.S. Zainwestowaliśmy też w dobry inhalator ;) A za radą naszej pani pediatry podajemy dzieciom tran. 
A Wy jakie macie sposoby na wspomaganie odporności Waszych dzieci?
Dużo zdrówka Kochani! :)

czwartek, 30 listopada 2017

Płazówka - miejsce z widokiem


Dziś mam dla Was prawdziwy rarytas :) Miejsce, które warto odwiedzić w leniwy dzień. Ale też dobra baza wypadowa w Tatry Zachodnie. 
Płazówka, bo o niej dziś mowa, to przysiółek wsi Witów. Znajduje się na Pogórzu Gubałowskim, na południowych stokach Płazowskiego Wierchu. Rozpościera się z niej przepiękny widok na Tatry Zachodnie (nasze ulubione!) I to właśnie dla tego widoku, warto wdrapać się (tudzież wjechać samochodem) krętą, wąską i stromą drogą przez las na samiutką polanę :)




Na polanie znajdziecie XIX-wieczną, drewnianą kaplicę św. Anny. Misternie wykonaną, z dachem pokrytym gontem i z zieloną wieżyczką. Msze św. odbywają się tu w każdą niedzielę i święta o godzinie 10.00.
Kaplicą opiekują się Pani Maria z Panią Anną i to u nich dwa razy nocowaliśmy. Tutaj link do strony.  Polecamy! :)



Jeśli macie ochotę na spacer możecie ruszyć czarnym szlakiem na Gubałówkę. Szlak co prawda, co chwila gdzieś się gubi, ale... trudno zgubić się idąc na przełaj przez łąki :) Ja byłam akurat w połowie pierwszej ciąży i miło wspominam to nasze wędrowanie. Według mapy trasa powinna Wam zająć 2,5 h plus zejście z Gubałówki. Taki chillout w górach :)






Jeśli natomiast potraktujecie Płazówkę jako bazę wypadową w góry, to idąc prosto drogą (mijając kaplicę) dojdziecie do lasu, a dalej, w dół aż do wejścia do Siwej Wody i Doliny Chochołowskiej. No a stamtąd możecie już ruszać na podbój Tatr Zachodnich.
Możecie również zrobić kółko: Witów-Orawice-Dolina Juraniowa-Przełęcz pod Bobrowcem-Polana Chochołowska-Dolina Chochołowska-Witów. Na odcinku Witów-Orawice spotkaliśmy tylko jednego człowieka - drwala! :) Jeśli nie lubicie tłoku na szlakach, wybierzcie się tamtędy koniecznie.
Sama Dolina Juraniowa - wąziutka, ograniczona skałami, z drabinkami i mostkami - jest niezwykle urokliwa i ciekawa.



Zawsze możecie też po prostu posiedzieć na polanie na Płazówce i polenić się :) Podziwiać widoki. A w nocy gwiazdy. Co Wy na to?


Pierwsza pieczątka Ignasia ;)

sobota, 25 listopada 2017

Konstancin - Park Zdrojowy i tężnia



Wszędzie straszą, że powietrze znów straszne i - fuj - śmierdzące. Smog wisi nad miastem. Uciekamy więc, kiedy tylko możemy do lasu lub za miasto (najchętniej ucieklibyśmy w góry, ale to dopiero w styczniu... już odliczamy!) Dziś zabraliśmy dzieciaki  do Parku Zdrojowego w Konstancinie. Wyobraźcie sobie, że na Mazowszu, tuż pod Warszawą mamy Park Zdrojowy i tężnię! :) 


Konstancin początkowo był miejscowością letniskową - bardzo popularną wśród warszawskich elit. (jako ciekawostkę wspomnę, że w okresie międzywojennym w willi Świt w Konstancinie zamieszkał Stefan Żeromski). Niedługo potem, ze względu na złoża wód leczniczych i charakterystyczny mikroklimat związany z otaczającymi go kompleksami lasów sosnowych, zyskał też status uzdrowiska. Już w początkach XX w. powstał Park Zdrojowy. Jego największą atrakcją jest tężnia solankowa. Została zbudowana w 1978 roku. Zasilana jest solanką z położonego nieopodal odwiertu. Solanka ta dzięki stężeniu minerałów 6,5%, posiada właściwości lecznicze. W wyniku jej parowania, wokół tężni, tworzy się swoisty mikroklimat (podobny do tego nad morzem). Pobyt w tężni zalecany jest zwłaszcza dla osób zmagających się z nawracającymi stanami zapalnymi dróg oddechowych i nerwicą. Dobrze robi też palaczom, osobom żyjącym w zanieczyszczonym środowisku i alergikom. Wskazania i przeciwwskazania (bo takie też są!) do korzystania z inhalacji w tężni znajdziecie tutaj na stronie tężni.



Tężnia czynna jest od marca do listopada. Bilet normalny kosztuje 12 zł, a ulgowy 6 zł. Są bilety grupowe, rodzinne oraz bezpłatne (dla inwalidów wojennych, kombatantów i dzieci poniżej 3 lat).




Jeśli znudzi się Wam już siedzenie w tężni, możecie wybrać się na spacer po Parku Zdrojowym (w nim również panuje dobry mikroklimat!) Dzieci na pewno zainteresują dwa place zabaw, pomosty nad rozlewiskiem i karmienie kaczek przy mostku koło tężni (znajdziecie tam automat z karmą dla ptaków). Możecie zabrać rowery lub hulajnogi. Albo (marzenie...) książkę do poczytania na ławce w cieniu starych drzew ;)



W centralnej części parku zlokalizowany jest Amfiteatr, w którym latem odbywają się liczne koncerty i imprezy (m.in. kino plenerowe), a zimą - tuż obok - lodowisko. W tym roku jego otwarcie ma się odbyć 3 grudnia. Na ten dzień zaplanowane są liczne atrakcje - szczegóły znajdziecie tutaj.


Jeśli po spacerze lub szaleństwach na łyżwach zgłodniejcie, udajcie się do jednej z wielu restauracji, kawiarni lub lodziarni zlokalizowanych w parku lub tuż obok. My wybieramy obowiązkowego gofra i kawę ;)


A może macie ochotę dopłynąć do parku w Konstancinie kajakiem? :) Otóż można wybrać się na spływ rzeką Jeziorką z Górek Szymona w Zalesiu do Konstancina - czekajcie na kolejny post! O Górkach Szymona również, bo to kolejne miejsce pod Warszawą warte polecenia! :)

środa, 22 listopada 2017

Apteczka podróżna, co warto w niej mieć, gdy podróżujemy z dziećmi


Ponieważ od kilku dni zmagamy się z glutami i kaszlami, pomyślałam, że warto napisać parę słów o... podróżnej apteczce, którą zabieramy w góry. Gdy podróżowaliśmy we dwoje, była ona zdecydowanie skromniejsza. Zacznijmy może od podstaw.

CO POWINNO ZNALEŹĆ SIĘ W APTECZCE TURYSTYCZNEJ?
* leki przyjmowane na stałe
* rękawiczki lateksowe
* folia NRC
* opatrunki jałowe
* mała rolka plastra
* 2-3 rodzaje plastrów opatrunkowych
* gaziki odkażające
* bandaż elastyczny
* małe nożyczki
* pęseta
* lek przeciwbólowy
*lek rozkurczowy
* lek na opuchliznę i stłuczenia
* lek na biegunkę
* lek na wymioty
* pianka na oparzenia słoneczne
* ŚCIĄGA Z NUMERAMI RATUNKOWYMI! 
TOPR 601 100 300
GOPR 985
POGOTOWIE 999
NUMER ALARMOWY 112

JAK WYGLĄDA APTECZKA TURYSTYCZNA NA GÓRSKIM WYJEŹDZIE Z DZIEĆMI?
Oczywiście przede wszystkim pakujemy leki przyjmowane przez dziecko na stałe oraz książeczkę zdrowia dziecka. Panie w ciąży muszą pamiętać o KARCIE CIĄŻY!
Pakujemy też krem przeciwsłoneczny z wysokim filtrem, a w zimie krem chroniący przed mrozem.
Zawsze zabieramy też spray na kleszcze (ostatnio pojawiły się także w górach!) Warto też wyrobić w sobie nawyk, oglądania całego ciała podczas wędrówki - istnieje duża szansa, że zdejmiemy z siebie intruza zanim zdąży się wbić!
1. Przeziębienie i gorączka
* termometr, syrop przeciwgorączkowy i przeciwbólowy np. Nurofen lub Paracetamol
* zestaw do nosa (rodzice wiedzą jakim dramatem bywa zapchany nos... do tego na 99% Wasz maluch dostanie kataru w środku nocy, więc warto przezornie mieć przy sobie coś co przyniesie dziecku ulgę i pomoże przespać noc): sól morska, frida, Nasivin, plastry Aromactive
* syrop na kaszel (np. Herbapect)
2. Stłuczenia, obtarcia: tu korzystamy z tego, co mamy w naszej PODSTAWOWEJ PODRĘCZNEJ APTECZCE TURYSTYCZNEJ (na wyjeździe z dziećmi możemy potrzebować nieco więcej plastrów i środków odkażających...)
3. Ukąszenia, uczulenia
* wspomniany spray chroniący przed ukąszeniami
* żel na ukąszenie np. Fenistil
* wapno i lek przeciwalergiczny (o tym powinni także pamiętać dorośli, którzy mają skłonność do odczynów alergicznych!)
4. Zatrucie, biegunka, wymioty - jeśli leki z naszej PODSTAWOWEJ PODRĘCZNEJ APTECZKI nie nadają się dla dzieci, zabieramy także odpowiedniki dla dzieci (lub spytajcie w aptece o leki dla całej rodziny)
5. Oparzenia i odparzenia - oprócz pianki na oparzenia, którą powinniśmy zawsze mieć w apteczce, nie zapomnijcie o maści na odparzenia np. Sudocremie
6. Choroba lokomocyjna - jeśli Wasze dziecko się z nią zmaga, zabierzcie lek, który przyniesie mu ulgę w podróży (np. Locomotive)

Ważne: jeśli podróżujecie z niemowlakiem zabierzcie też żel na bolesne ząbkowanie ;)

 
Pamiętajcie, że przezorny zawsze ubezpieczony! :) Oby zawartość apteczki się nie przydała, ale zawsze lepiej być przygotowanym na każdą ewentualność!

sobota, 18 listopada 2017

Bałtyk jesienią jest fajny!

Jak wspomniałam w ostatnim wpisie, dzięki portalowi Dziecko w Podróży, odkryliśmy kilka lat temu uroki jesiennego Bałtyku :) Zdecydowanie najczęściej obieranym przez nas kierunkiem wakacyjnym (i weekendowym) jest południe. Morze kojarzyło nam się do tej pory z tłumem wylegującym się na plaży wczasowiczów, parawanami, straganami pamiątkami Made in China, budami z lodami, goframi i smażoną rybą. A że nie lubimy tłumów i nie cierpimy bezczynnego leżenia, wakacje nad morzem wydawały nam się mało kuszące... (w górach też możemy się natknąć na tłumy, ale mamy już opracowane metody, jak ich uniknąć - o tym niebawem). Tradycyjnie planowaliśmy, więc dłuższy weekend w górach. No i właśnie wtedy dowiedzieliśmy się, że nasz "Notatnik Obieżyświata" zajął II miejsce w konkursie i... jedziemy nad morze do *** Hotelu Astor :) (celowaliśmy - jako wielcy fani LEGO - w LEGOLAND Billund). Na osłodę, okazało się, że ów hotel znajduje się w Jastrzębiej Górze, a więc... Chociaż w nazwie jakaś góra. Kto był w Jastrzębiej Górze, ten wie, że "góra" w nazwie nie jest od czapy - miejscowość ta szczyci się bowiem cudownym wybrzeżem klifowym. Wiele osób woli miejscowości z łatwiejszym (płaskim) dojściem do morza - my byliśmy zachwyceni!



Na urlop wybraliśmy przełom września i października. Było rześko, ale słonecznie. A co najważniejsze PUSTO! Ale o tym za chwilę. Zaczęliśmy bowiem od zakwaterowania w Hotelu Astor, który położony jest kilkaset metrów od brzegu Bałtyku. Wieczorem, przy otwartym oknie słyszeliśmy szum wzburzonej wody. Cudownie! Sam hotel okazał się wygodny i przygotowany na wizyty gości z dziećmi - maluchy miały do dyspozycji dwie sale zabaw, z czego jedną z klubem gier Xbox Kinect. W sezonie na dzieci czeka mnóstwo zajęć i animacji. Po sezonie za to, nasz maluch miał całą salę zabaw dla siebie ;) Nam zaś ślinka cieknie na wspomnienie pysznych śniadań i obiadów serwowanych przez hotelową restaurację! :)






Jak już wspomniałam, pogoda nam dopisała, więc nie leniliśmy się za wiele, ale ruszyliśmy na podbój Jastrzębiej Góry i okolic :) Plaża jesienią? Czemu nie! Zabraliśmy nawet wiaderka i łopatki! Obowiązkowy ciepły kocyk z izolacją (bo jednak ciągnęło od ziemi) i... czapki, chusty i softshelle (bo jednak jesienią nad samym morzem jest wietrznie). Bez tłumu, bez parawanów... Nie oszukujmy się - dzieci uwielbiają kopać w piasku! Idealnie! A gdy znudziło nam się siedzenie na plaży, ruszyliśmy dalej...



Co ciekawego można zobaczyć w Jastrzębiej Górze? Zerknijcie poniżej:

* Gwiazda Północy - kamienny obelisk ustawiony w miejscu, które jest najbardziej wysunięte na północ w Polsce.
* Promenada Światowida - znajduje się przy niej skwer z fontanną, a u jej wylotu punkt widokowy oraz zejście na plażę. My znaleźliśmy tam restaurację Papaj - miejsce z fajnym klimatem i dobrym jedzeniem.
* Latarnia morska Rozewie - najstarsza latarnia na polskim wybrzeżu. Przy latarni działa również nieduże Muzeum Latarnictwa Morskiego.Ważne: nie wiem, jak jest teraz, ale kilka lat temu na latarnię nie można było wejść z małym dzieckiem (poniżej iluś tam centymetrów). Sprawdźcie to, gdybyście się wybierali.


 * Nadmorski klif w Jastrzębiej Górze - prawdopodobnie najwyższy klif na wybrzeżu Bałtyku (33 metry). Wzdłuż krawędzi klifu biegnie niebieski szlak turystyczny - coś dla fanów górskich wycieczek! ;)
* Nadmorski Park Krajobrazowy - na jego terenie wytyczono rezerwaty np. Przylądek Rozewie, Lisi Jar czy Bielawa na torfowiskach.


* Lisi Jar - wąwóz, który ciągnie się wąskim pasem do plaży. Zbocza wąwozu porastają ponad stuletnie buki, tworzące mikroklimat okolicy. Kiedyś wąwóz był dłuższy, dziś ma tylko 350 m długości. Zdecydowanie warto wybrać się tam na spacer!


Jastrzębią Górę poznaliśmy od przysłowiowej podszewki, ruszyliśmy więc na Hel do fokarium. Jest to miejsce, które zdecydowanie spodoba się dzieciom, a podpatrywanie fok (np. podczas karmienia) sprawi sporo radości całej rodzinie. Pamiętajcie tylko, że na teren fokarium nie wejdziecie ze zwierzętami!



Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie poszli na spacer - śladem fortyfikacji Półwyspu Helskiego i do portu. Zabrakło nam już czasu na Muzeum Rybołóstwa i Muzeum Obrony Wybrzeża. Tradycyjnie posiedzieliśmy za to na wietrznej (i pustej) plaży :)





Czy polecamy morze po sezonie? Zdecydowanie TAK! Okazuje się, że nad Bałtykiem również można spędzić czas ciekawie i aktywnie :)