czwartek, 30 listopada 2017

Płazówka - miejsce z widokiem


Dziś mam dla Was prawdziwy rarytas :) Miejsce, które warto odwiedzić w leniwy dzień. Ale też dobra baza wypadowa w Tatry Zachodnie. 
Płazówka, bo o niej dziś mowa, to przysiółek wsi Witów. Znajduje się na Pogórzu Gubałowskim, na południowych stokach Płazowskiego Wierchu. Rozpościera się z niej przepiękny widok na Tatry Zachodnie (nasze ulubione!) I to właśnie dla tego widoku, warto wdrapać się (tudzież wjechać samochodem) krętą, wąską i stromą drogą przez las na samiutką polanę :)




Na polanie znajdziecie XIX-wieczną, drewnianą kaplicę św. Anny. Misternie wykonaną, z dachem pokrytym gontem i z zieloną wieżyczką. Msze św. odbywają się tu w każdą niedzielę i święta o godzinie 10.00.
Kaplicą opiekują się Pani Maria z Panią Anną i to u nich dwa razy nocowaliśmy. Tutaj link do strony.  Polecamy! :)



Jeśli macie ochotę na spacer możecie ruszyć czarnym szlakiem na Gubałówkę. Szlak co prawda, co chwila gdzieś się gubi, ale... trudno zgubić się idąc na przełaj przez łąki :) Ja byłam akurat w połowie pierwszej ciąży i miło wspominam to nasze wędrowanie. Według mapy trasa powinna Wam zająć 2,5 h plus zejście z Gubałówki. Taki chillout w górach :)






Jeśli natomiast potraktujecie Płazówkę jako bazę wypadową w góry, to idąc prosto drogą (mijając kaplicę) dojdziecie do lasu, a dalej, w dół aż do wejścia do Siwej Wody i Doliny Chochołowskiej. No a stamtąd możecie już ruszać na podbój Tatr Zachodnich.
Możecie również zrobić kółko: Witów-Orawice-Dolina Juraniowa-Przełęcz pod Bobrowcem-Polana Chochołowska-Dolina Chochołowska-Witów. Na odcinku Witów-Orawice spotkaliśmy tylko jednego człowieka - drwala! :) Jeśli nie lubicie tłoku na szlakach, wybierzcie się tamtędy koniecznie.
Sama Dolina Juraniowa - wąziutka, ograniczona skałami, z drabinkami i mostkami - jest niezwykle urokliwa i ciekawa.



Zawsze możecie też po prostu posiedzieć na polanie na Płazówce i polenić się :) Podziwiać widoki. A w nocy gwiazdy. Co Wy na to?


Pierwsza pieczątka Ignasia ;)

sobota, 25 listopada 2017

Konstancin - Park Zdrojowy i tężnia



Wszędzie straszą, że powietrze znów straszne i - fuj - śmierdzące. Smog wisi nad miastem. Uciekamy więc, kiedy tylko możemy do lasu lub za miasto (najchętniej ucieklibyśmy w góry, ale to dopiero w styczniu... już odliczamy!) Dziś zabraliśmy dzieciaki  do Parku Zdrojowego w Konstancinie. Wyobraźcie sobie, że na Mazowszu, tuż pod Warszawą mamy Park Zdrojowy i tężnię! :) 


Konstancin początkowo był miejscowością letniskową - bardzo popularną wśród warszawskich elit. (jako ciekawostkę wspomnę, że w okresie międzywojennym w willi Świt w Konstancinie zamieszkał Stefan Żeromski). Niedługo potem, ze względu na złoża wód leczniczych i charakterystyczny mikroklimat związany z otaczającymi go kompleksami lasów sosnowych, zyskał też status uzdrowiska. Już w początkach XX w. powstał Park Zdrojowy. Jego największą atrakcją jest tężnia solankowa. Została zbudowana w 1978 roku. Zasilana jest solanką z położonego nieopodal odwiertu. Solanka ta dzięki stężeniu minerałów 6,5%, posiada właściwości lecznicze. W wyniku jej parowania, wokół tężni, tworzy się swoisty mikroklimat (podobny do tego nad morzem). Pobyt w tężni zalecany jest zwłaszcza dla osób zmagających się z nawracającymi stanami zapalnymi dróg oddechowych i nerwicą. Dobrze robi też palaczom, osobom żyjącym w zanieczyszczonym środowisku i alergikom. Wskazania i przeciwwskazania (bo takie też są!) do korzystania z inhalacji w tężni znajdziecie tutaj na stronie tężni.



Tężnia czynna jest od marca do listopada. Bilet normalny kosztuje 12 zł, a ulgowy 6 zł. Są bilety grupowe, rodzinne oraz bezpłatne (dla inwalidów wojennych, kombatantów i dzieci poniżej 3 lat).




Jeśli znudzi się Wam już siedzenie w tężni, możecie wybrać się na spacer po Parku Zdrojowym (w nim również panuje dobry mikroklimat!) Dzieci na pewno zainteresują dwa place zabaw, pomosty nad rozlewiskiem i karmienie kaczek przy mostku koło tężni (znajdziecie tam automat z karmą dla ptaków). Możecie zabrać rowery lub hulajnogi. Albo (marzenie...) książkę do poczytania na ławce w cieniu starych drzew ;)



W centralnej części parku zlokalizowany jest Amfiteatr, w którym latem odbywają się liczne koncerty i imprezy (m.in. kino plenerowe), a zimą - tuż obok - lodowisko. W tym roku jego otwarcie ma się odbyć 3 grudnia. Na ten dzień zaplanowane są liczne atrakcje - szczegóły znajdziecie tutaj.


Jeśli po spacerze lub szaleństwach na łyżwach zgłodniejcie, udajcie się do jednej z wielu restauracji, kawiarni lub lodziarni zlokalizowanych w parku lub tuż obok. My wybieramy obowiązkowego gofra i kawę ;)


A może macie ochotę dopłynąć do parku w Konstancinie kajakiem? :) Otóż można wybrać się na spływ rzeką Jeziorką z Górek Szymona w Zalesiu do Konstancina - czekajcie na kolejny post! O Górkach Szymona również, bo to kolejne miejsce pod Warszawą warte polecenia! :)

środa, 22 listopada 2017

Apteczka podróżna, co warto w niej mieć, gdy podróżujemy z dziećmi


Ponieważ od kilku dni zmagamy się z glutami i kaszlami, pomyślałam, że warto napisać parę słów o... podróżnej apteczce, którą zabieramy w góry. Gdy podróżowaliśmy we dwoje, była ona zdecydowanie skromniejsza. Zacznijmy może od podstaw.

CO POWINNO ZNALEŹĆ SIĘ W APTECZCE TURYSTYCZNEJ?
* leki przyjmowane na stałe
* rękawiczki lateksowe
* folia NRC
* opatrunki jałowe
* mała rolka plastra
* 2-3 rodzaje plastrów opatrunkowych
* gaziki odkażające
* bandaż elastyczny
* małe nożyczki
* pęseta
* lek przeciwbólowy
*lek rozkurczowy
* lek na opuchliznę i stłuczenia
* lek na biegunkę
* lek na wymioty
* pianka na oparzenia słoneczne
* ŚCIĄGA Z NUMERAMI RATUNKOWYMI! 
TOPR 601 100 300
GOPR 985
POGOTOWIE 999
NUMER ALARMOWY 112

JAK WYGLĄDA APTECZKA TURYSTYCZNA NA GÓRSKIM WYJEŹDZIE Z DZIEĆMI?
Oczywiście przede wszystkim pakujemy leki przyjmowane przez dziecko na stałe oraz książeczkę zdrowia dziecka. Panie w ciąży muszą pamiętać o KARCIE CIĄŻY!
Pakujemy też krem przeciwsłoneczny z wysokim filtrem, a w zimie krem chroniący przed mrozem.
Zawsze zabieramy też spray na kleszcze (ostatnio pojawiły się także w górach!) Warto też wyrobić w sobie nawyk, oglądania całego ciała podczas wędrówki - istnieje duża szansa, że zdejmiemy z siebie intruza zanim zdąży się wbić!
1. Przeziębienie i gorączka
* termometr, syrop przeciwgorączkowy i przeciwbólowy np. Nurofen lub Paracetamol
* zestaw do nosa (rodzice wiedzą jakim dramatem bywa zapchany nos... do tego na 99% Wasz maluch dostanie kataru w środku nocy, więc warto przezornie mieć przy sobie coś co przyniesie dziecku ulgę i pomoże przespać noc): sól morska, frida, Nasivin, plastry Aromactive
* syrop na kaszel (np. Herbapect)
2. Stłuczenia, obtarcia: tu korzystamy z tego, co mamy w naszej PODSTAWOWEJ PODRĘCZNEJ APTECZCE TURYSTYCZNEJ (na wyjeździe z dziećmi możemy potrzebować nieco więcej plastrów i środków odkażających...)
3. Ukąszenia, uczulenia
* wspomniany spray chroniący przed ukąszeniami
* żel na ukąszenie np. Fenistil
* wapno i lek przeciwalergiczny (o tym powinni także pamiętać dorośli, którzy mają skłonność do odczynów alergicznych!)
4. Zatrucie, biegunka, wymioty - jeśli leki z naszej PODSTAWOWEJ PODRĘCZNEJ APTECZKI nie nadają się dla dzieci, zabieramy także odpowiedniki dla dzieci (lub spytajcie w aptece o leki dla całej rodziny)
5. Oparzenia i odparzenia - oprócz pianki na oparzenia, którą powinniśmy zawsze mieć w apteczce, nie zapomnijcie o maści na odparzenia np. Sudocremie
6. Choroba lokomocyjna - jeśli Wasze dziecko się z nią zmaga, zabierzcie lek, który przyniesie mu ulgę w podróży (np. Locomotive)

Ważne: jeśli podróżujecie z niemowlakiem zabierzcie też żel na bolesne ząbkowanie ;)

 
Pamiętajcie, że przezorny zawsze ubezpieczony! :) Oby zawartość apteczki się nie przydała, ale zawsze lepiej być przygotowanym na każdą ewentualność!

sobota, 18 listopada 2017

Bałtyk jesienią jest fajny!

Jak wspomniałam w ostatnim wpisie, dzięki portalowi Dziecko w Podróży, odkryliśmy kilka lat temu uroki jesiennego Bałtyku :) Zdecydowanie najczęściej obieranym przez nas kierunkiem wakacyjnym (i weekendowym) jest południe. Morze kojarzyło nam się do tej pory z tłumem wylegującym się na plaży wczasowiczów, parawanami, straganami pamiątkami Made in China, budami z lodami, goframi i smażoną rybą. A że nie lubimy tłumów i nie cierpimy bezczynnego leżenia, wakacje nad morzem wydawały nam się mało kuszące... (w górach też możemy się natknąć na tłumy, ale mamy już opracowane metody, jak ich uniknąć - o tym niebawem). Tradycyjnie planowaliśmy, więc dłuższy weekend w górach. No i właśnie wtedy dowiedzieliśmy się, że nasz "Notatnik Obieżyświata" zajął II miejsce w konkursie i... jedziemy nad morze do *** Hotelu Astor :) (celowaliśmy - jako wielcy fani LEGO - w LEGOLAND Billund). Na osłodę, okazało się, że ów hotel znajduje się w Jastrzębiej Górze, a więc... Chociaż w nazwie jakaś góra. Kto był w Jastrzębiej Górze, ten wie, że "góra" w nazwie nie jest od czapy - miejscowość ta szczyci się bowiem cudownym wybrzeżem klifowym. Wiele osób woli miejscowości z łatwiejszym (płaskim) dojściem do morza - my byliśmy zachwyceni!



Na urlop wybraliśmy przełom września i października. Było rześko, ale słonecznie. A co najważniejsze PUSTO! Ale o tym za chwilę. Zaczęliśmy bowiem od zakwaterowania w Hotelu Astor, który położony jest kilkaset metrów od brzegu Bałtyku. Wieczorem, przy otwartym oknie słyszeliśmy szum wzburzonej wody. Cudownie! Sam hotel okazał się wygodny i przygotowany na wizyty gości z dziećmi - maluchy miały do dyspozycji dwie sale zabaw, z czego jedną z klubem gier Xbox Kinect. W sezonie na dzieci czeka mnóstwo zajęć i animacji. Po sezonie za to, nasz maluch miał całą salę zabaw dla siebie ;) Nam zaś ślinka cieknie na wspomnienie pysznych śniadań i obiadów serwowanych przez hotelową restaurację! :)






Jak już wspomniałam, pogoda nam dopisała, więc nie leniliśmy się za wiele, ale ruszyliśmy na podbój Jastrzębiej Góry i okolic :) Plaża jesienią? Czemu nie! Zabraliśmy nawet wiaderka i łopatki! Obowiązkowy ciepły kocyk z izolacją (bo jednak ciągnęło od ziemi) i... czapki, chusty i softshelle (bo jednak jesienią nad samym morzem jest wietrznie). Bez tłumu, bez parawanów... Nie oszukujmy się - dzieci uwielbiają kopać w piasku! Idealnie! A gdy znudziło nam się siedzenie na plaży, ruszyliśmy dalej...



Co ciekawego można zobaczyć w Jastrzębiej Górze? Zerknijcie poniżej:

* Gwiazda Północy - kamienny obelisk ustawiony w miejscu, które jest najbardziej wysunięte na północ w Polsce.
* Promenada Światowida - znajduje się przy niej skwer z fontanną, a u jej wylotu punkt widokowy oraz zejście na plażę. My znaleźliśmy tam restaurację Papaj - miejsce z fajnym klimatem i dobrym jedzeniem.
* Latarnia morska Rozewie - najstarsza latarnia na polskim wybrzeżu. Przy latarni działa również nieduże Muzeum Latarnictwa Morskiego.Ważne: nie wiem, jak jest teraz, ale kilka lat temu na latarnię nie można było wejść z małym dzieckiem (poniżej iluś tam centymetrów). Sprawdźcie to, gdybyście się wybierali.


 * Nadmorski klif w Jastrzębiej Górze - prawdopodobnie najwyższy klif na wybrzeżu Bałtyku (33 metry). Wzdłuż krawędzi klifu biegnie niebieski szlak turystyczny - coś dla fanów górskich wycieczek! ;)
* Nadmorski Park Krajobrazowy - na jego terenie wytyczono rezerwaty np. Przylądek Rozewie, Lisi Jar czy Bielawa na torfowiskach.


* Lisi Jar - wąwóz, który ciągnie się wąskim pasem do plaży. Zbocza wąwozu porastają ponad stuletnie buki, tworzące mikroklimat okolicy. Kiedyś wąwóz był dłuższy, dziś ma tylko 350 m długości. Zdecydowanie warto wybrać się tam na spacer!


Jastrzębią Górę poznaliśmy od przysłowiowej podszewki, ruszyliśmy więc na Hel do fokarium. Jest to miejsce, które zdecydowanie spodoba się dzieciom, a podpatrywanie fok (np. podczas karmienia) sprawi sporo radości całej rodzinie. Pamiętajcie tylko, że na teren fokarium nie wejdziecie ze zwierzętami!



Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie poszli na spacer - śladem fortyfikacji Półwyspu Helskiego i do portu. Zabrakło nam już czasu na Muzeum Rybołóstwa i Muzeum Obrony Wybrzeża. Tradycyjnie posiedzieliśmy za to na wietrznej (i pustej) plaży :)





Czy polecamy morze po sezonie? Zdecydowanie TAK! Okazuje się, że nad Bałtykiem również można spędzić czas ciekawie i aktywnie :)