wtorek, 24 października 2017

Góry z dziećmi - czy to ma sens?

W Tatrach Zachodnich, w drodze na Jarząbczy Wierch. Ostatni wyjazd, na którym nasz 3-latek zdobywał szczyty na plecach Taty. Choćby dla takich widoków warto!
Jak się pewnie domyślacie, tytuł jest przewrotny, bo gdyby chodzenie z dziećmi po górach nie miało sensu, nie stworzylibyśmy tego bloga.
Nasza wspólna - moja i mojego małżonka - górska przygoda zaczęła się dawno, dawno temu, tuż po tym, jak się poznaliśmy. Co i rusz wyjeżdżaliśmy w góry - we dwoje, albo ze znajomymi.

Na Bystrej. Ostatni wyjazd w góry przed pierwszą ciążą. Potem zaczęła się "era gór z dziećmi":)
Aż w końcu nadeszła pora na pierwszą ciążę i... Okazało się, że w ciąży również da się chodzić po górach! Tu oczywiście wszelkie wątpliwości należy skonsultować ze swoim lekarzem ginekologiem. Zazwyczaj, jeśli kobieta była przed ciążą aktywna, a ciąża przebiega fizjologicznie, można kontynuować aktywności sprzed ciąży. Tak, więc w pierwszej ciąży przebiegłam półmaraton, chodziłam po Beskidzie Sądeckim i Tatrach, a w drugiej systematycznie trenowałam, pływałam kajakiem i - oczywiście - chodziłam po górach. Dlaczego? Bo najzwyczajniej w świecie nie mogłam usiedzieć w miejscu! Z tego też powodu, po narodzinach naszego pierwszego syna, a potem drugiego, nie zrezygnowaliśmy z wyjazdów w góry.
Tu oczywiście pojawią się zarzuty typu: "Po co takie małe dziecko ciągać w góry?" "Dziecko nic na tym nie skorzysta" "Biedne męczy się w tym nosidełku"

"Bunt na pokładzie" - 1,5-roczniak powiedział tego dnia kategoryczne NIE dla siedzenia w nosidle. Zrobiliśmy więc piknik z widokiem na góry ;) A dwa lata później, tam gdzie wtedy nie dał się wnieść, doszedł na własnych nogach!
Niemowlę owszem niewiele zapamięta z wyjazdu w góry, czy gdziekolwiek indziej. Ale też niewiele potrzeba mu do szczęścia. Bliskość mamy i taty jest dla niego najważniejsza. W dobrym, ergonomicznym nosidełku jest mu wygodnie (naprawdę!), a przytulony do mamy lub taty wsłuchuje się w bicie ich serca i... najczęściej sporą część dnia przesypia. Jedzenie, przewijanie, piknik na polanie.
Starsze dziecko odkrywa inne atrakcje: moczenie nóg w strumyku, zbieranie pieczątek, szukanie znaków na drzewach, szarlotka w schronisku, pasące się owce... A do tego mama i tata na wyłączność przez cały dzień!
I kolejny aspekt - kilkulatek zaczyna odkrywać, że... w życiu nie zawsze wszystko łatwo przychodzi. Zdobywanie szczytów na własnych nogach męczy. Ale jaka jest radość, gdy dojdzie się do celu! I duma.
Moglibyśmy oczywiście jechać nad morzem (bo tak robią "wszyscy"), ale... czy nasze dzieci byłyby szczęśliwe widząc nas znudzonych na plaży? (żeby nie było wątpliwości - nad morze też czasami jeździmy, na jesieni, po sezonie i też jest fajnie!)
Jeżdżenie z dziećmi w góry ma ,więc sens, jeśli lubicie to. Każda pasja dzielona z dziećmi ma sens. Pływanie kajakiem, jeżdżenie rowerem, podróżowanie po świecie, bieganie... A że będzie inaczej? O tym w następnych tekstach.

(Karolina)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz